Tanie rejsy rodzinne, stażowe, szkoleniowe | baltic-anchor.pl

Wyprawa z pokładu 2 i 3/4 – piaskami Sahary

Jest drugi luty. Słońce gaśnie w basenie za oknem. Cienie zamykają drzwi na świat otwierając drogę do wyobraźni. Za murami jeszcze widzę góry pokryte drzewami arganowymi i słyszę szum piasków pustyni. Kilka minut dalej jest ocean i bezdroża Afryki. W mojej pamięci czuje wciąż żywe wspaniałe wspomnienia ostatnich dni.

Ostatnie trzy tygodnie były bardzo intensywne. Wydarzyło się dużo dużych rzeczy. Poznaliśmy i nadaj poznajemy smak życia w Afryce. Delektujemy się wolnym czasem z mieszkańcami maroka i ekscytujemy naszymi własnymi planami które są wymagające i mocno nas forsują.

Poważnie myślałem o dyktowaniu wspomnień. Pewnie że zabiera to magię pisania. Dlatego tego nie robię. Ale co dzień jest tyle fantastycznych ludzi których spotykamy. Tyle myśli, gestów, chwil którymi warto się podzielić że doba nie wystarczy na przeżywania i o tym pisanie. Obiecałem sobie dzielić z innymi entuzjazmem który mnie osobiście daje energii do pokonywania samego siebie. Ale przeszkadza mi w tym za krótka doba.

Noclegi i ostatnie zakupy Maroko

Ostatnia noc w zaludnionej części Maroka upłynęła nam z Mediną Fezu za oknami. Jak w każdym mieście Afryki to do na należy wybór gdzie spędzimy noc. Albo warunki znane i porównywalne z propozycji z Bookingu. Albo warunki często zaskakujące ale bliskie ludzi i życia Afryki z miejsc polecanych przez poznanych ludzi których obdarzymy choć odrobiną zaufania. Po pierwsze w Afryce wszystko co ma 3 i mniej gwiazdek należy sprawdzić z opiniami osób które wypowiadają się o lokalizacjach. Często zdjęcia to o wiele za mało niż się będziecie spodziewać. I my też po tygodniach Sahary i radiów chcemy czasem komfortowy ciepły prysznic. Ale to bardzo szybko się nudzi jak jesteśmy w tzw. europejskim hotelu. Jednak świadomie wybierajcie czego potrzebujecie

Nie wybierajcie tylko po rekomendacji Bookingu. Jak wytłumaczyła nam to Dagmara z Dar Banana i Riadu Suliman, punkty Booking przyznaje za ilość prowizji jakie oddaje się do ich portalu. Zatem dobry w booking, to nie znaczy dobry dla Was a tylko dochodowy dla Booking.

Dobry portal to TripAdvisor, ściągnijcie go sobie przed podróżami i zarejestrujcie. Później szkoda czasu. Przeszukiwanie noclegów to świetna zabawa . Dzwońcie do obiektów z telefonu wcześniej kupionego w każdym kraju. Dzwońcie rano na kilka dni wyprzedzenia, nie wcześniej. Afryka to nie Paryż czy Amsterdam, noclegów nie braknie szczególnie poza sezonem. Booking zabiera ok 20% za pośrednictwo, dość łatwo zatem wynegocjować właśnie te 20%. Szczególnie w miejscu gdzie przy telefonie jest właściciel lub osoba mające pole decyzyjne. Czyli im mniejsze miejsce tym większe rabaty bez portali bukujących. Lub od razu pytajcie o managera lub właściciela. Oceniajcie też miejsca gdzie mieszkaliście na portalach, dajcie innym wskazówki.

Nasza droga po noclegach tej części Maroka jest jak zawsze niepowtarzalna. Każdy taką musi odbyć sam. I każdego droga będzie też niepowtarzalna.

Nocleg w Fezie znalazłem sam Riad Fes Aicha (miły zimny ale czysty i zaskakująco Marokański Riad, polecam).  Tam manager wskazał nam wyjątkowy Ria Suliman z polską właścicielką Dagmarą w Marrakeszu. Teraz jestem w Dar Banana, drugim domu Dagmary z Marrakeszu, tym razem w Aurir koło Agadiru. Oczywiście wszystkie te adresy to przypadek, szczęśliwy jak większość bo miejsca i ludzie w nich są świetni. I oczywiście tej drogi nie da się znaleźć w Bookingu.

Z serca zatem zalecam przy podobnej wyprawie. My podróżujemy Dacia Duster, wypożyczenie to 400 dh dziennie (to ok 210 PLN). Nocleg to ok 300 – 400 hm dziennie ( pokój 3 osobowy to ok 210 PLN). Bez luksusów. Dlatego tylko raz na kilka tygodni wybieramy hotel europejski (są znacznie droższe i prawie niczym nie przypominają Afryki). Na co dzień mieszkamy jak najbliżej Marokańczyków się da. To dość spokojne rozwiązanie szczególnie że My to też córeczka Kalina 11 lat. I jej dobro i bezpieczeństwo jest oczywistym priorytetem. Wybieramy Riady, Dar-y, i miejsca mające ducha Maroka.

Przy podobnej konfiguracji wyprawy i konieczności nocowania w nieznanych miejscach w samochodzie powinny się znaleźć;

Przedłużacz tak z 4 metry i 5 gniazdek. W Riadach (domach gdzie okna są na dziedziniec domu w jego środku), hotelach i Dar-ach (domach podobnych do europejskich) często są max 2 gniazdka na pokuj. Zakładając że macie 2 telefony, aparat, często komputer itd to raczej się nie podładujecie ze wszystkim. Cóż znam takie osoby które będą wstawać co 4 h żeby zmienić urządzenia albo czegoś nie naładują. My zabieramy przedłużacz, to 20 dh (czyli 11 PLN) I oczywiście czajnik elektryczny koszt to ok 20 PLN.  Jesteśmy w Afryce, nocą temperatury spadają do minusowych. Kawa dla nas i herbata dla dziecka powinna być zawsze pod ręką. Dla mnie niezbędne przy dziecku jest też źródło ciepła. najczęściej w holetach dobrych jest klimatyzacja która ma też opcję grzania. Z doświadczenia w 7 na 10 przypadków nie działają. Urządzenia jak nasza polska Farelka to tylko ok 50 dh (jakieś 29 PLN). A w nocy nie musicie w pokojach ubierać sie we wszystko co macie i wieczór też staje sie dłuższy jak jest komfortowym. Zatem mały pakunek do kupienia w każdym mieście w Maroku przydaje się zawsze wieczorami. Przemyślcie jak jeździcie samochodem.

I jeszcze jedna ważna wskazówka. Zanim wyruszycie na Sacharę upewnijcie się że macie pod ręką papierosy, ogień i oczywiście dużo drobnych słodyczy dla dzieci. To waluta która rozwiązuje nieufność pasterzmy a nawet Berberów i ich rodzin. To prezent o który mogą prosić, to normalne dla mężczyzn i też dzieci. Ofiarowanie ich nie zmienia nic, nikogo nie upokarza, a zamiast nieufności spotkacie uśmiech i braterstwo.

Bezdroża

Z Fezu do El Aioun jedziemy autostradą A2. Niesamowite jak można w południe jechać autostradą przez godzinę i nie spotkać w żadną stronę jednego samochodu. Jaka to ogromna inwestycja żeby w przyszłości otworzyć nowe możliwości dla odciętych do tej pory regionów państwa. Zazdroszczę.

W El Aioun planowaliśmy zjechać na drogę R607 do Jerada. Jednak po 40 km droga okazała się jedno pasmowa w obie strony, trochę mało bezpiecznie jak na nocną podróż. Zatem wróciliśmy się do autostrady i do Jerada dojechaliśmy przez Ważda.

Dalej ale jak na noc o wiele bezpieczniej. Świetne drogi jak na tak ubogie regiony.

Pamiętajcie że 95% stacji benzynowych w Afryce nie działa po zachodzie słońca. Na stacjach jest wyłącznie paliwo i podstawowe płyny. To nie są europejskie stacje z supermarketami i restauracjami.

Nie liczcie też na części, jedzenie czy toalety. Na dodatek na 90% stacji musicie mieć gotówkę. W ostateczności przyjmą Euro lub dolary. Nigdzie poza dużymi miastami nie zapłacicie kartą.

W bezludnych terenach Booking i google to nie narzędzie do szukania noclegów. Ja korzystam z aplikacji Maps.Me to darmowa aplikacja off-line. Niezła bo wskazuje też noclegi i nawet bardzo rzadko uczęszczane szlaki piesze. Mapy ściągniecie sobie w domu za darmo z Internetu na całą przestrzeń planowanej wyprawy. I będzie wam służyć wszędzie gdzie nie będzie Internetu. Cóż oczywiście musicie mieć mapę papierową.

Podróż nocami i daleko od szlaków turystycznych ma swoje dobre i złe strony. Cóż jak nie ma dużo turystów to wszyscy jesteśmy nagle czymś wyjątkowym. Nie chwalcie się specjalnie znajomością języków a raczej witajcie wszystkich z uśmiechem i akceptacją. Tutaj nawet czysty arabski Wam się nie przyda, wszyscy mówią berberskim lub innymi narzeczami. Francuski tylko wśród wyższych urzędników. W końcu jesteście na ich ziemi i w domach rdzennej ludności tych terenów.

Mapa kawałek kartki i długopis to zawsze trzeba mieć w kieszeni. A uśmiech jest lepszy od słów. Jak lubicie ludzi porozumiecie się zawsze ze wszystkim. Minus to że to tereny nie opisane i nie poznacie ich przez Internet. Czyli nie zrażajcie się że google Wam powie że najbliższy bankomat jest za 200 km i nocleg też. Zapytajcie kogoś, będą bliżej i na pewno Wam się nic nie stanie po drodze. To cudowne i rozbrajające że biedni ludzie podzielą się z Wami ostatnim chlebem z uśmiechem na ustach.

Postarajcie się też tak robić a świat będzie miał więcej uśmiechu dla podróżników!

Ludzie

Ważne, w całej Afryce północnej bardzo często zdarzając się kontrole policyjne. Najczęściej na granicy miast ale też na krzyżówkach i ważnych skrzyżowaniach. Nie są groźne, służą też dla naszego bezpieczeństwa.  Poproszą o paszporty i sprawdzą czy mamy pieczątki przejść granicznych. W Maroku dostaniecie indywidualny unikatowy numer. Będzie wpisany długopisem. Będzie Wam towarzyszyć w tym kraju na zawsze. To ten numer policja wprowadzi do komputera. Dla mnie to poczucie bezpieczeństwa bo w tan sposób pozostaje ślad gdzie jesteśmy.

Wiecie na pewno (wielu podróżników na to uczula), wasza trasa musi być komuś znana w kraju. Ktoś zawsze powinien wiedzieć gdzie jesteście i gdzie będziecie.

My co rogatki z uśmiechem witaliśmy nowych policjantów. W środku nocy w temperaturze – 7 stopni zawsze tam są. Pytają jak nam pomóc, choć niewiele mogą zrobić i tak mam cały kalendarz napisanych odręcznie na naszej masce map, telefonów i wskazówek. Świetne, miło po 6 godzinach bezdroży spotkać kogoś przyjaznego w środku nocy. A po horyzont nawet jednego światła latarni i żadnych oznak cywilizacji oprócz jedno pasmowej drogi. Ja z Europy pamiętam tylko mandaty wypisywane przez policję, nie instrukcje pomocy 🙂

Dojechaliśmy do Bouarfa. Jest zimno słonecznie i pięknie. Wszędzie bezdroża i góry. To tereny graniczne zatem co dziesiąta spotykana osoba jest w mundurze wojskowym.  Algeria dla Marokańczyków też jest niespokojnym i konfliktowym krajem. Poznaliśmy tam nomadów i pasterzy. Uśmiecham się jak wspominam książki Fantazy, jak to świat się zmieni jak braknie prądu lub innych mediów.  Nie prawda, dla tych ludzi nic się nie zmieni. Brak prądu zauważą po kilku tygodniach jak w sklepie gdzie wymaniają się produktami uzyskanymi z mleka i pracy własnych rąk nie będzie lampki elektrycznej. Oni żyją jak dziesiątak i setki lat temu. Ze zdobyczy cywilizacji mają tylko pojemniki z tworzyw sztucznych. Czyli zmora i śmieci naszych czasów.

Z nomadami spędziliśmy magiczny czas jak w minionych wiekach. Miałem przyjemność paść kozy i owce. Dzień zaczyna się od mycia, modlitwy, herbaty i tłustego skromnego śniadania. Następny posiłek za 10 godzin. Dziesięć godzin ochrony stada i szukania trochę bogatszych niż sam piach pastwisk. Czyż to nie piękne że oni się nie niecierpliwią. Ale żeby wiedzieć że w 10 godzin można zrobić setki rzeczy. Odbyć 8 godzin pracy i iść do kina. Pobiegać, poznać kogoś nowego spotkać przyjaciół.  Żeby brakowało czegokolwiek co my znamy trzeba to znać. Jak od dzieciństwa oni się cieszą słońce, ptakami, trawą i cieniem w południe to daje im szczęście.  Z nas śmieją się że brak nam cierpliwości. I oczywiście mają rację !

W małych miastach jak Bouarfa nie zjecie już znajomych potraw. Najbardziej przyjazną potrawą jest kurczak z grilla, na całym świecie prawie taki sam. Tutaj tylko trochę więcej curry :). Są też lokalne szaszłyki i znany wszystkim z Maroka Tadzin. Do wszystkich potraw dodawany jest sos do zanurzania w nim ryżu i chleba zawsze dokładanego do dania.  Sztućce też są tylko dla marudzących turystów. Na Saharze je się rękoma albo nożem.  Zawsze jest też mała sałatka jako starter i dodatek. I tylko w dużych miastach gdzie turyście się nie znają te produkty mają dodatkowe ceny. Cena za Kurczaka, Tadzin itd. zawsze zawiera chleb, ryż, sos, i sałatkę. A obiad dla nas Trojga, w świetnej atmosferze i do syta to ok 10 euro. Chciałbym tak zjeść w Polsce za 42 PLN. W Maroku głodni zawsze dostaną coś do jedzenia. Choć nie tolerują tu ludzi nie chcących pracować. Za posiłek często trzeba coś sprzątnąć. Jak jedzenie jest cenne to ludzie też łatwiej nim się dzielą. Wszystko na pustyni jest prostsze, jak na morzu gdy dbamy o jedzenie, ciepło i bezpieczeństwo. Godziny są długie ale dni i tygodnie mijają w mgnieniu oka. Czas mija i daje nam szczęście przeżytych niepowtarzalnych chwil.

Zawsze przed wyborem drogi dla naszych załogantów na rejsie morskim i oceanicznym też staram się wcześniej się skrupulatnie wysłuchać załogi.  To fascynujące jak wartościowe drogi i marzenia mają ludzie. Jak każdy człowiek jest nieodkrytym światem i każdego historia jest ważna i warta wysłuchania.

Nieważne czy jesteśmy finansistami, managerami czy nomadami. Ale lepiej jak jesteśmy solą ziemi a nie jaj przekleństwem.

Podczas rejsów, nocami już samotnie w nawigacyjnej lub jak teraz w Dar Banana w Aurir w Maroku, myślami wracam do ludzi i przygód. Zastanawiam się czy wiem o nich wystarczająco żeby pisać, uśmiecham się do własnych myśli wspominając innych uśmiechy i zabawne historie.

Cóż, żyć to czuć i marzyć ! Poznawać, ryzykować i uśmiechać się na początek i koniec nawet po błędach.

Zapraszam, następna przygoda podczas wyprawy zaprowadzi nas na dach Afryki do Atlasu Wysokiego. Opiszę to niebawem.