Tanie rejsy rodzinne, stażowe, szkoleniowe | baltic-anchor.pl

Rodzina pod żaglami, na jachcie w Hiszpanii

Mija 5 tydzień jak jesteśmy w marinie Alcaidesa na granicy Hiszpanii i Gibraltaru.

Dopiero 14 kwietnia ostatnia załoga opuściła pokład z naszego jachtu. Wrócili ostatnim rejsowym samolotem z Malagi do Polski. Samolot się spóźnił i niestety w Polsce byli już po 24. Byli już zmuszeni odbyć kwarantannę. Minęło 14 dni i na szczęście my i nasza załoga jesteśmy zdrowi.

Od tego czasu nie opuszczamy rejonu miejscowości La Linea w Hiszpanii. Nasze plany zostały odwrócone do góry nogami, ale jak to żeglarze. Dostosowaliśmy się.

Od 5 tygodni jesteśmy w Hiszpanii . Obserwujemy tu żeglarzy i miejscową ludność . Wszyscy starają się dać sobie radę.  Tutaj wszyscy tęsknią już za normalnością i przede wszystkim za pracą. Jesteśmy w bidnej części Hiszpanii, w Andaluzji. Ludność w większości żyje z turystyki, transportu morskiego i zatrudnienia wielkich przedsiębiorstwach.  Teraz po miesiącu, większość miejscowej ludności żyje już na kredyt. A potrwa to jeszcze minimum 2 tygodnie. Dziś przedłużono obostrzenia dla obywatel w Hiszpanii do 26 kwietnia. Prasa coraz częściej  pisze o rodzinach z dziećmi bez środków do życia.

W tym prawie półtora razy większym od polski kraju, po pierwszych złych decyzjach, miasta już coraz lepiej sobie radzą. Chorzy są roztworzeni po wszystkich szpitalach. W ten sposób każdy ma 100% pomocy. Na ulicach rozdaje się maseczki, w sklepach rozdaje się rękawiczki. Z każdym dniem zmniejsza się ilość zachorowań. Już pozwolono wielu przedsiębiorstwom na powrót do pracy (po 2 tygodniowym przymusowym urlopie).

My żyjemy całą rodziną w podróży i na morzach. Jednak już 15 marca mieliśmy być z Polsce. Życie sprawiło nam niespodziankę.  Teraz musieliśmy się dostosować.

Po prawie 10 latach życia w podróży

i pod żaglami, jestem naprawdę miło zaskoczony jak dobrze przygotowało nas morze i żeglarstwo. Od lat dobrze wiemy jak ważne jest przygotowanie się do trudnych warunków. Jeszcze kilka lat temu szkolimy się i zdobywaliśmy doświadczenie. W ostatnich latach, to my już szkolimy innych.

Żeglarze od zawsze muszą gromadzić zapasy, czasem nawet na wiele tygodni.  Muszę też kreatywnie radzić sobie z samotnością, przebywaniem w małych jachtowych pomieszczeniach. My dodatkowo nauczyliśmy się pracować na morzu, a nasza córeczka nauczyła się uczyć w podróży i na jachcie. Potrafimy też dbać sami no nasz jacht. Mając duże doświadczenie wiemy, że na pokładzie musimy mieś wszystkie potrzebne w drodze części i narzędzia. W tym stanie zastała nas w porcie epidemia.

Jesteśmy w porcie w Hiszpanii. Płyniemy z Afryki do Chorwacji.

Jednak od miesiąca nie możemy bezpiecznie z rodziną opuścić portu,

W 3 apteczkach na jachcie mieliśmy już wcześniej kilkanaście maseczek, dziesiątki rękawiczek, kilka pojemników z płynem dezynfekującym. Dokupiliśmy tylko sterylizatory UVC, z ozonem.  Każde z nas, nawet nasza 13 letnia córeczka, jest po zawodowych kursach pomocy i przetrwania. I czujemy dzisiaj, każdego dnia, jakie były to ważne inwestycje dla nas i naszej przyszłości.

Dzisiaj to my pomagamy innym. Ale też podtrzymujemy innych na duchu. Teraz widzimy, że sztormy i burze na morzach nauczyły nas, że najważniejsza pomoc jest w naszych rękach. Zanim przyjdzie pomoc, musimy na morzu sami umieć wszystko co jest konieczne do ratowania życia i zdrowia. Ale podczas rejsów wyprawowych i zimowych nauczyliśmy się też że trudne warunki, w których jesteśmy sami,  mogą trwać nawet tygodniami.  I teraz już trwają od 4 tygodni.

5 tygodni to tyle, co trwa rejs przez ocean. I minęło właśnie tyle tygodni.

Dzisiaj rzeczywiście brakuje nam już spacerów, restauracji i ludzi. Ale taki brak czuliśmy już często.  Właśnie dlatego teraz możemy dalej wykonywać wszystkie swoje obowiązki i też pomagać innym. Nasza córeczka nadal chodzi do szkoły on-line. Ona nie miała nawet jednego dnia wolnego. Jej szkoła ORPEG,  już od dziesiątek lat powala na naukę dzieci trwale przebywających poza terenem kraju.

Chcieliśmy wrócić 15 marca do polski

właśnie z powodu naszej córeczki. 25 marca była premiera jej książki „Kalinka na fali”. Jest najmłodszą żeglarką piszącą w Polsce. Od dwóch lat jest też reporterką Polskiego Radia i ma swoją własną audycję radiową „Kalinka Kapitanka”. Życie na morzu i w podróży nie oznacza rezygnacji z czegokolwiek. To znaczy tylko tyle, że otwieramy się na cały świat. Rezygnujemy tylko z dóbr doczesnych, a zyskujemy bezcenne przeżycia i wspomnienia.

Towarzyszy nam teraz niepokój, gdy stykamy się epidemią, pomagając innym. Jednak pamiętamy, że dużo gorsza od niej jest panika. Ona zabija i na lądzie i na morzu. A panika to nie tylko ucieczka, ale też każde zachowanie, które zagrażają nam i innym.  Dzisiaj takim zachowaniem jest  zagrażanie bezpieczeństwu innych w imię naszej przyjemności. W Hiszpanii ludność już się tego boleśnie nauczyła, po pierwszych dniach wychodzenia , spotkań, zabaw i lekceważenia bezpieczeństwa innych. Całe szczęście prawdziwi udzie morza wiedzą to od setek lat. Na morzu nie dyskutuje się z regulaminami, one ratują nam życie.

Dlatego apelujemy żebyśmy sobie pomagali.

To czas na to żeby tworzyć  swoją własną historię. Taką historię, z której będziecie dumni, i nie będziecie się jej wstydzić. Więc zachowując bezpieczeństwo najbliższych nie zapominajcie o potrzebujących.  Na lądzie jest jak na morzu. Naprawdę odważni nie dyskutują tracą czas, tylko robią to co trzeba i to co konieczne dla bezpieczeństwa siebie i innych.

Nie zapominajcie o ludzikach starszych i tych którzy dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek potrzebują pogody ducha i wsparcia. Nikt dzisiaj nie potrzebuje paniki. Wszyscy potrzebujemy się wzajemnie, jak żeglarze na oceanie.

Jeśli ktoś będzie w potrzebie w Hiszpanii na granicy Gibraltaru.

Oferujemy pomoc na lądzie, w portach i częściowo na morzu. Jak nikt inny, my tutaj mamy doświadczenie żeglarskie i podróżnicze od dziesiątek lat. Potrafimy pomóc nawet jak inni myślą że to niemożliwe.

Szukajcie kontaktu do Kapitana Adam Jakubczaka, Rodziny pod żaglami, lub Kalinki Kapitanki „Kalinka na Fali”